header mask 90h

Blokujemy transport konny w Tatrach

10 sierpnia 2014 r. na trasie do Morskiego Oka w Tatrach padł kolejny koń. Stało się tak pomimo zapewnień dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego, fiakrów i lekarzy weterynarii, że konie pracujące na tej trasie mają się jak pączki w maśle. Zrobimy wszystko, aby ta śmierć była ostatnią ofiarą złożoną przez konie na ołtarzu góralskiej chciwości i lenistwa pseudoturystów.

Na 24 sierpnia zaplanowano akcję "Spacerem do Morskiego Oka", która ma na celu zablokowanie wozów jadących do Morskiego Oka. Zapraszamy wszystkich, którzy nie boją się dostać po plecach batem od fiakrów.

petycja:

Relacja z marszu:

24 sierpnia 2014 r. przedstawiciele naszego Stowarzyszenia stawili się o 7.32 rano w Palenicy Białczańskiej, aby wziąć udział w marszu "Spacerem do Morskiego Oka". Pierwotna formuła protestu w postaci zablokowania wozów jadących na Włosienicę została złagodzona po zapowiedziach dyr. TPN Szymona Ziobrowskiego o rozpoczęciu testów meleksów, które miałyby zastąpić konie na trasie. W związku z tym protestujący zdecydowali się na marsz "włoski", to jest powolny spacer, który miał uniemożliwić fiakrom zmuszanie koni do kłusowania pod górę (który to zakaz jest oczywiście przez wozaków notorycznie łamany).

Pomimo zimna i deszczu oraz faktu, że w Tatry z każdego zakątka Polski jest daleko, na marsz stawiło się 130 osób, w tym 3 osoby niepełnosprawne na wózkach inwalidzkich, dzieci i osoby starsze. Jeszcze przed rozpoczęciem marszu zostaliśmy zbluzgani przez jakiegoś górala z kiosku z kawą i herbatą, który kazał nam się wynosić spod parasoli, gdyż mieliśmy rzekomo "odstraszać klientów" (nikogo innego oprócz protestujących na placu wówczas nie było). Krewki góral uspokoił się dopiero na zarzut, że kiosk nie wydaje paragonów fiskalnych za zakupione napoje.

Przed wyruszeniem nastąpił briefing dla mediów, które stawiły się wyjątkowo licznie. Na pytania odpowiedzi udzielała organizatorka marszu Anna Plaszczyk (nie będąca członkiem żadnej organizacji prozwierzęcej). Wśród dziennikarzy prym wodził przedstawiciel RMF FM, dobry znajomy dyr. Ziobrowskiego, który recytował demagogiczne pytania i sugerował, że prawdziwym celem protestujących jest wysłanie koni pracujących na trasie do rzeźni.

Po wyruszeniu, bardzo długo musieliśmy czekać na pierwszy mijający nas fasiąg. Jak widać wyjątkowo zła pogoda odstraszyła pseudoturystów. Jednak w sumie i tak minęło nas ok. 16 wozów. Ustawialiśmy się wówczas w milczący szpaler ludzi i transparentów. Pomimo że pogoda była wyjątkowo zimna i dżdżysta, a więc konie nie były tak umęczone, jak w upalne dni, to i tak ich widok był niesłychanie przykrym przeżyciem - pergaminowa, pokryta tysiącem nabrzmiałych żył skóra, wywieszone języki i kłęby pary buchające z grzbietów po wjeździe na Włosienicę. Ciężko wyobrazić sobie, co dzieje się tutaj w cieplejsze dni. Szczególnie bulwersujący był widok monstrualnie tłustego fiakra powożącego wozem - nasuwało się pytanie, czy dla tego wozaka regulamin Parku przewiduje mniejszy limit pasażerów.

Nieetyczne było zachowanie niektórych przedstawicieli mediów - na różne sposoby usiłowali sprowokować nas do wymiany zdań z fiakrami, która szybko mogła eskalować w poważniejsze interakcje. To byłaby woda na młyn mediów, które wówczas do woli rozpisywałyby się o wybrykach eko-terrorystów. Nikt się jednak nie dał sprowokować, a fasiągi były odprowadzane przez nas w całkowitym milczeniu. Zresztą fiakrzy najwyraźniej odbyli stosowną odprawę, gdyż początkowo (w obecności samochodu TPN i mediów) zachowywali się spokojnie. Również pseudoturyści na wozach (cały przekrój wiekowy, w tym np. młoda zakonnica - pozdrowienia dla papieża Franciszka), mijając nas, milczeli i spuszczali oczy. Sytuacja zmieniła się na Włosienicy, skąd część protestujących wróciła na dół (pociągi, busy do domu), a część, z racji przenikliwego zimna, udała się na gorącą herbatę do znajdującego się na skraju polany bufetu. Zniknęły również samochody mediów. Przy transparentach zostaliśmy w 3 osoby i wówczas się zaczęło. Przejeżdżający wozacy rozpoczęli prowokacyjne pokrzykiwania pod naszym adresem i celowo podrywali konie, a następnie komentowali, że stanowimy zagrożenie dla bezpieczeństwa turystów, bo nasza obecność płoszy zwierzęta ("nie mają co robić, darmozjady, zabierzta te baldachimy"). Następnie manifestacyjnie rozdawali ceprom jabłka, aby ci mogli nakarmić konie. Usłyszeliśmy także wiele dziwnych wyzwisk, np. że jesteśmy "powykręcanymi skurwysynami". Jednak, o dziwo, w agresywnym zachowaniu prześcignęli wozaków pseudoturyści na wozach. Najwyraźniej dyskomfort psychiczny i poczucie winy były dotkliwe, gdyż siedząc wygodnie na wozach nie potrafili powstrzymać irytacji i niezadowolenia, że ktoś w tak bezczelny sposób narusza ich spokój ducha i psuje miłą wycieczkę, kłując w oczy wizerunkami padłych na tej trasie koni. Śmiali się z nas, pukali w głowę, słyszeliśmy kolejne wyzwiska i porady, aby znaleźć inne zajęcie. Pomimo to, nie wiedzieć czemu, na widok aparatu fotograficznego chowali swoje czcigodne oblicza za parasolami. Najaktywniejsze w dawaniu upustu swojej frustracji były osoby starsze, głównie kobiety w wieku pomenopauzalnym. Poziom intelektualny i emocjonalny amatorów fasiągów obrazuje nagrany na miejscu filmik:

 

Zauważyć należy, iż osoby przemieszczające się po Włosienicy dzieliły się na 4 grupy. Pierwsza, mijała protest w całkowitej obojętności. Druga, zatrzymywała się, czytała napisy na transparentach, z ciekawością oglądała zdjęcia i szła dalej. Trzecia (najmniej liczna), reagowała negatywnie, dając dobre rady ("jesteście chamscy i nieludzcy, zajmijcie się lepiej ludźmi") lub formułując tendencyjne, głupawe pytania ("dlaczego nie zajmiecie się psami w Warszawie?"). W przypadku tej grupy zachodziło podejrzenie, graniczące z pewnością, że wcześniej wjechała ona na górę właśnie fasiągami. Czwarta grupa (najliczniejsza), deklarowała poparcie dla naszych działań i całkowitego zakazu transportu konnego do Morskiego Oka.

Protest zakończył się wieczorem, nagraniem programu TVP Info "To jest temat", nadawanego na żywo z Włosienicy (wydawczyni programu, po zadeklarowaniu pseudoturystom, że nigdy by na fasiąg nie wsiadła, usłyszała "bo by się pani posrała"). W programie wypowiedziały się m. in. Anna Plaszczyk (organizatorka marszu), Agata Gawrońska (Fundacja Pegasus) i Beata Czerska (Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami):

 

 
 

Zaufanie pokładane w obietnicach dyrektora TPN okazało się oczywiście daremne - już po jednym dniu testów, górale rozpoczęli bojkot meleksa. Zainteresowanych przejażdżką nim odsyłali do koni. W czasie naszego protestu meleks ani razu nie wjechał na górę.

Tymczasem, jeśli dyrekcja Parku nie wywiąże się ze swoich zapowiedzi zastąpienia transportu konnego elektrycznym, zaostrzymy formę protestów i następnym naszym krokiem będzie blokada fasiągów w Palenicy Tatrzańskiej. Czas przypomnieć dyr. Ziobrowskiemu, że parki narodowe w Polsce powoływane są do ochrony przyrody, a nie interesów finansowych wąskiej grupy wpływów.

dokumentacja fotograficzna z marszu: 

Ostatnio dodane

28 kwiecień 2024
09 kwiecień 2024

Apel o adopcje

Już w nowym domu

18 październik 2016
18 październik 2016
19 październik 2016

analytics  Google Analytics