Kastracja, czyli operacyjne odjęcie gonad, to zabieg chirurgiczny, na skutek którego zwierzę staje się nieodwracalnie bezpłodne. Samicom usuwa się jajniki, jajowody i macicę (łac. ovariohisterectomia), samcom jądra i najądrza. Wykastrowana samica nigdy już nie będzie miała potomstwa i cieczki, wykastrowany samiec nie będzie więcej odczuwał popędu płciowego.
Zwierzęta wracają do zdrowia raptem w ciągu kilku dni po zabiegu. Można go przeprowadzać w każdym wieku pacjenta, chociaż należy zastanowić się nad ich zasadnością w przypadku leciwych staruszków (o ile nie zachodzą wskazania medyczne, np. nowotwory narządów rodnych). Oczywiście najlepiej jest kastrować zwierzę młode i zdrowe.
Najnowsze badania dowodzą, że suki najlepiej kastrować tuż przed pierwszą cieczką lub miesiąc po niej, gdyż dzięki temu zabieg niemal w stu procentach chroni ją przed ewentualnym zachorowaniem na nowotwór gruczołu mlekowego. Wczesna kastracja nie ma żadnego negatywnego wpływu na rozwój psychiczny i fizyczny suki. Zasadniczo niewskazana jest kastracja w czasie cieczki (z racji nadmiernej kruchości macicy), chociaż nie jest ona bezwzględnym przeciwwskazaniem. Natomiast ciąża, nawet wysoka, nie stoi na przeszkodzie do wykonania zabiegu - kastracja aborcyjna niesie ze sobą ryzyko zbliżone do cesarskiego cięcia. Zależy ono wtedy od wieku zwierzęcia, jego ogólnego stanu zdrowotnego oraz umiejętności prowadzącego lekarza weterynarii. Zresztą podobnie jak przy zwykłej kastracji. Po porodzie kastracja jest możliwa po ustaniu laktacji (chyba że żadne młode z miotu nie przeżyło).
Dla samców optymalny wiek to 7-12 miesiąc życia.
Jak każdy zabieg medyczny, kastracja ma swoje plusy i minusy.
Ropomacicze może się przytrafić każdej suczce, bez względu na jej wiek, fakt czy miała potomstwo, czy miewa ciąże urojone i bez względu, jaka jest jej ogólna kondycja zdrowotna.Ta groźna choroba może doprowadzić do śmierci zwierzęcia. Czasem na ratunek jest już za późno. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z ropomaciczem zamkniętym, które nie daje żadnych jednoznacznych objawów. Nie każdy właściciel w porę zorientuje się, że z suczką dzieje się coś niedobrego, nie każdy weterynarz w porę postawi właściwą diagnozę. Jedynym ratunkiem dla suczki jest szybka kastracja. Niestety wtedy taki zabieg jest już znacznie trudniejszy niż u osobnika zdrowego. Macica jest wypełniona ropą, lekarz musi więc bardzo uważać, by jednym nieostrożnym ruchem skalpela nie doprowadzić do jej wylania się do jamy brzusznej. Suczka jest osłabiona chorobą, więc jej organizm gorzej znosi narkozę, a rekonwalescencja po zabiegu trwa dłużej. Natomiast kastracja chroni przed ropomaciczem w 100%, z tej prostej przyczyny, że podczas zabiegu macica jest nieodwracalnie usuwana.
Logiczne jest, że jeśli suka nie ma jajników, czy macicy, to nie może zachorować na raka tych narządów.
Wczesna kastracja suki niemal w 100% chroni ją przed tą groźną chorobą. Im później wykonuje się zabieg, tym jego funkcja ochronna jest mniejsza. Kastracja po czwartej cieczce nie ma już właściwie żadnego wpływu na to, czy suczka zachoruje na raka sutka, czy nie, może jednak spowolnić jego ewentualny rozwój.
Ta przypadłość jest nie tylko uciążliwa dla właściciela suczki, ale również szkodliwa dla zdrowia jej samej, gdyż ciąże urojone nie pozostają bez wpływu na psychikę zwierzęcia. Kastracja całkowicie eliminuje tę przykrą przypadłość.
Większość suczek ma cieczkę dwa razy w roku. Ale zdarzają się też takie, u których występuje ona częściej. Podczas cieczki suczka jest rozkojarzona, nerwowa. Przez te kilka tygodni jej jedyna aktywność ruchowa to krótkie spacery na smyczy. Staje się więc apatyczna i znudzona. Z kolei przez pewien czas po cieczce suki są ostrzejsze, bardziej pobudliwe. Tymczasem kastracja eliminuje to zupełnie. Wykastrowana suczka przez cały czas, bez przeszkód może cieszyć się życiem, bawić na świeżym powietrzu, chodzić na długie spacery. Po prostu cały czas jest w formie.
Psy, jak i suczki mają swoje płciowe przypadłości, które mogą skończyć się nawet śmiercią zwierzęcia. Oczywiście o wiele prościej niż leczyć, jest zapobiegać tym chorobom.
Samiec, którego nie rozprasza popęd płciowy (a przecież na kontakt z samicami w rui jest narażony przez cały czas) staje się bardziej stabilny psychicznie, bardziej oddany człowiekowi, bardziej skłonny do współpracy z nim, lepiej koncentruje się na zadaniach, jakie ma do wykonania (np. na stróżowaniu obejścia). Znacznie obniżone zostają skłonności do włóczęgi, które wcześniej uprawiał w poszukiwaniu samic, roztaczających tak miłą dla jego nosa woń, jest więc łatwiejszy do upilnowania, nie grozi mu śmierć pod kołami samochodu, czy pobyt w schronisku, gdzie trafił, ponieważ uznano go za bezdomnego.Trzeba jednak pamiętać, że z wiekiem takie zachowania mniej są sterowane hormonem płciowym - testosteronem, a stają się raczej wyuczonym nawykiem. Kastracja w późnym wieku może więc nie przynieść tutaj oczekiwanych efektów. Niemniej jednak, wciąż będzie chroniła psa przed przypadłościami zdrowotnymi.
Tę zaletę naprawdę trudno jest przecenić. Nawet najlepiej wyszkolone psy i suki głuchną na nawoływania właścicieli, kiedy do głosu dochodzi popęd płciowy. Kiedy samiec poczuje samicę w rui staje się zdolny do nieprawdopodobnych wręcz wyczynów. Dwumetrowy płot, którego normalnie nie dałby rady przeskoczyć, nagle przestaje być przeszkodą. Suka w rui też zrobi wszystko, byle tylko dostać się do samca. Czasem wystarczy więc chwila nieuwagi najczujniejszego nawet właściciela. Tylko kastracja daje stuprocentowe zabezpieczenie przed niechcianym przychówkiem naszego pupila.
Ale przecież po to wykonuje się ten zabieg, aby mieć spokojną głowę w temacie raz na zawsze.
Istnieje, jak przy każdym zabiegu wykonywanym w znieczuleniu ogólnym. Na szczęście jest minimalne, a można je jeszcze dodatkowo zmniejszyć. Przed każdą operacją zwierzę należy dokładnie przebadać, również kardiologicznie (pamiętajmy, że nie każda choroba serca uniemożliwia przeprowadzenie operacji - jeśli Twój pies ma chore serce, musisz po prostu poradzić się doświadczonego lekarza weterynarii). Obecnie dostępne są nowoczesne środki do znieczulania ogólnego, np. narkoza wziewna. Jest to metoda droższa, ale znacznie bezpieczniejsza. Sam zabieg nie jest zbyt skomplikowany, doświadczony weterynarz przeprowadza go w ciągu kilkunastu, najwyżej kilkudziesięciu minut, więc pies jest poddany narkozie tylko przez krótki okres czasu.
Ale pamiętajmy, że zwierzę nie tyje z powietrza. Jeśli nasz pupil przybiera na wadze, oznacza to, że powinniśmy mu zmniejszyć porcje jedzenia, albo zwiększyć dawkę ruchu i na pewno waga wróci do normy.
Na szczęście zdarza się to raptem u 2% wykastrowanych suczek. Nie jest to poważna dolegliwość, a łatwo jej zaradzić, regularnie aplikując zwierzęciu lek zapewniający prawidłową pracę zwieracza cewki moczowej.
Reasumując, kastracja ma o wiele więcej zalet niż wad. Plusy tego zabiegu są dla zdrowia i samopoczucia naszych zwierząt o wiele bardziej znaczące niż minusy. Czemu więc to popularne w całym cywilizowanym świecie rozwiązanie, w Polsce wciąż budzi tak wiele kontrowersji? Przyczyną jest brak właściwej wiedzy opiekunów zwierząt. To właśnie ignorancja w tej dziedzinie sprawia, że zamiast dawać wiarę rozsądnym argumentom, ludzie ulegają presji mitów i zabobonów, szerzonych niestety również przez niektórych lekarzy weterynarii.
Owszem, jest nienaturalna. Ale idąc tym tokiem rozumowania, naturalna jest śmierć suki z powodu ropomacicza... Bo przecież leczenie tej groźnej choroby też jest nienaturalne. Nie powinniśmy więc leczyć psów, kiedy zachorują, bo to niezgodne z naturą. Ba, wszystkie nasze wypieszczone i ukochane psy powinniśmy wywieźć do lasu i zostawić na pastwę losu, bo przecież nienaturalne jest trzymanie ich w domach, mieszkaniach... Absurd, prawda? Tymczasem odkąd człowiek udomowił psa, życie tych zwierząt ma już niewiele wspólnego z naturą. Dlatego musimy zdać sobie wreszcie sprawę z obowiązków, jakie na nas ciążą. Bo człowiek powinien w końcu wziąć odpowiedzialność za istoty, które udomowił. To właśnie przez nas, ludzi, istnieją tak makabryczne miejsca jak schroniska dla bezdomnych zwierząt. To my doprowadziliśmy do tego, że psów jest zbyt wiele. To właśnie przez nas tysiące zwierząt w schroniskach jest usypianych. To jest naturalne? To już „zwolennikom naturalności” nie przeszkadza? Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, co dla psów jest lepsze: nienaturalne życie za kratami, nienaturalna śmierć w schronisku, czy nienaturalne zapobieganie chorobom i nadmiernemu rozmnażaniu?
Kosmiczna bzdura. Nie ma żadnych medycznych powodów, dla których suczka musiałaby raz w życiu być pokryta. Ciąża nie zapobiegnie ani hormonozależnym chorobom nowotworowym, ani ropomaciczu, ani ciążom urojonym. Te ostatnie, po jednokrotnym odchowaniu szczeniąt, mogą się wręcz nasilić. Pamiętajmy przy tym, jak wielkim wysiłkiem dla organizmu suki jest ciążą i poród. Tak jedno, jak i drugie może spowodować komplikacje zagrażające nie tylko zdrowiu, ale i życiu zwierzęcia. Wbrew obiegowym opiniom, ciąża nie wpływa też dodatnio na zachowanie suczki. Nie łagodzi jej charakteru, nie sprawia, że stanie się bardziej posłuszna. W przypadku jakiś problemów behawioralnych pomóc może tylko profesjonalne szkolenie. Zajrzyj do pobliskiego schroniska i naocznie przekonaj się, ile jest tam bezdomnych, cierpiących psów. Wiele z nich pochodzi właśnie z takiego "zdrowotnego" miotu...
Kolejna brednia, wynikająca z antropomorfizacji psów. Większość z nas jest bardzo emocjonalnie związana ze swoimi pupilami. I przez to błędnie przypisuje psom ludzkie uczucia. Zapominamy, że pies to zwierzę, które kieruje się w życiu instynktem, a nie uczuciami. To nie uczucia macierzyńskie pchają je do rozrodu. To czysto biologiczny instynkt. Bo cóż to za uczucia macierzyńskie, które każą matce odrzucać, czy nawet zabijać słabe i chore dzieci? Człowiek swoje dziecko będzie chciał za wszelką cenę ratować. Suczka słabe i chore szczenię odrzuci, nie będzie go karmić, skaże je na śmierć. I cóż to za uczucie, które trwa raptem kilka tygodni? Gdyby kobiecie po kilku tygodniach, czy nawet latach odebrano dziecko, to byłoby to jej życiową tragedią. Natomiast psie szczenięta zazwyczaj już po 8 tygodniach stają się samodzielne, a suczka nie dość, że nie popada z tego powodu w depresję, to jeszcze jest wręcz zadowolona, że nareszcie ma z głowy uciążliwe młode. A po niedługim czasie zapomina, że w ogóle kiedykolwiek była matką.
I znów kłania się uczłowieczanie psów... Jeszcze raz powtórzmy: to nie uczucia skłaniają sukę do posiadania potomstwa, tylko wyprany z uczuć instynkt. Kiedy suczka instynktu nie odczuwa, to nie odczuwa też chęci posiadania potomstwa. Kastrując suczkę pozbawiamy ją właśnie instynktu nakazującego jej rozmnażać się. Będzie to dla niej stan zupełnie naturalny, tak jak naturalne są dla niej okresy między cieczkami. Bo przecież kiedy suczka nie ma cieczki, to ani jej w głowie posiadanie potomstwa. Nie siedzi i nie rozmyśla: „Bo ta Saba zza płotu to ma cieczkę, a ja nie. Ona już niedługo będzie mieć dzieci, a ja biedna jeszcze tyle muszę czekać....”. Tak samo nie będzie siedzieć i rozmyślać po kastracji. Psy nie mają zdolności abstrakcyjnego myślenia. Pozbawione instynktu płciowego, nie będą odczuwały jego braku. A co za tym idzie, w żaden sposób nie będą tęskniły za posiadaniem szczeniąt.
Psy nie uprawiają seksu dla przyjemności. Kopulują w jednym celu - żeby mieć potomstwo. Kastrując psa, pozbawiamy go instynktu płciowego, a więc i chęci kopulacji. Wykastrowany samiec nie odczuwa potrzeby krycia, a samice w rui niewiele go obchodzą. Podobnie suki – kiedy są wykastrowane, to zachowują się tak samo, jak wtedy, gdy nie mają cieczki - ani im w głowie "seks". Kiedy samiec, albo samica nie odczuwają popędu płciowego (bo nie ma cieczki, nie czuje suki w rui, bądź jest wykastrowane), to mają w nosie seksualne uciechy. Wolą poganiać za patykiem, bo to dla nich większa radość. Zastanówmy się też, kiedy tak naprawdę pies cierpi. Czy wtedy, gdy nie odczuwa potrzeby kopulacji, czy może wtedy, gdy taką potrzebę odczuwa, ale człowiek nie pozwala mu jej spełnić? Popęd płciowy to najpotężniejszy instynkt w naturze. Kiedy samiec wyczuwa suczkę w rui, to celem jego życia staje się prokreacja. Podobnie z suką w cieczce. Wniosek: mamy pozwolić, żeby nasz samiec krył każdą sukę w rui, jaka się nadarzy w okolicy? A naszej suczce podczas cieczki mamy pozwalać na parzenie się z każdym napotkanym samcem? Bo przecież zabraniając im tego, narażamy je na stres i cierpienie...Czy nie lepiej dla psów jest je po prostu wykastrować? W imię nienarażania na stres i cierpienie, związane z niemożnością zrealizowania ich najsilniejszego instynktu?
Kastracja powoduje jedynie zmniejszenie agresji dominacyjnej samca. Nie wpływa natomiast na instynkt obrony, czy pilnowania posesji. Wręcz przeciwnie. Jeśli mamy psa – stróża, to po kastracji będzie on nawet lepiej wykonywał swoje zadanie. Bo kiedy pies wyczuje sukę w rui, to ani mu w głowie stróżowanie terenu - przy pierwszej nadarzającej się okazji ucieknie, żeby zaspokoić swój popęd. Pamiętajmy też, że złodzieje często podrzucają na pilnowany przez samca teren sukę w rui. I kiedy pies zajmuje się atrakcyjną samicą, oni spokojnie i bez pośpiechu Cię okradają. Na wykastrowanego psa taka sztuczka nie podziała.
Chcesz zaspokoić ten dziwnie pojęty własny instynkt macierzyński? Zapraszamy do najbliższego schroniska. Tam zawsze są szczenięta, które wymagają troskliwej i czułej opieki. Przyda się każda para rąk do pomocy.
I znów zapraszamy do schroniska. Pełno tam „wyjątkowych”, "jedynych w swoim rodzaju” psów... Bo przecież każdy pies jest wyjątkowy! A jeśli Twój pies jest wyjątkowy, to i jego potomkowie również, prawda? Powinny więc obchodzić Cię ich losy! Pamiętaj, że stajesz się odpowiedzialny nie tylko za dzieci swojej suczki, ale również za jej wnuki, prawnuki, itd... Przecież w nich też płynie krew Twojego „wyjątkowego” psa! A jaką masz pewność, że te wnuki i prawnuki trafią w ręce odpowiedzialnych właścicieli? Że nie skończą w schronisku, albo przywiązane sznurkiem do drzewa w lesie? Pamiętaj też, że nawet jeśli Twoje zwierzę jest rasowe, ma rodowód i uprawnienia hodowlane, to jeszcze nie znaczy, że koniecznie musi mieć potomstwo. Spójrz na to obiektywnie i zastanów się, czy faktycznie rasa tak bardzo ucierpi bez jego genów...
A pomyślałeś o szczeniakach, które już są w schroniskach? Co z nimi? Pamiętaj, że każdy szczeniaczek od Ciebie zabiera potencjalny dom zwierzęciu ze schroniska. Jeśli więc Twoi znajomi tak bardzo chcą mieć psa, to zamiast powoływać na świat nowe psie istnienia, zabierz ich do schroniska. Niech dadzą dom jednemu z tych, które tak bardzo tego potrzebują.
Mawia się, że przypadki chodzą po ludziach. Czasem wystarczy nawet chwila nieuwagi, by suczka zaszła w ciążę. Wystarczy na moment spuścić psa z oka, by pobiegł do suki w rui i ją pokrył. Smycz może się zerwać, płot dla gnanego popędem płciowym psa może okazać się żadną przeszkodą...
Owszem, po nieplanowanym kryciu można podać suce hormonalne środki wczesnoporonne. Jednak większość weterynarzy odradza takie rozwiązanie. Nie są to środki obojętne dla zdrowia zwierzęcia - u wielu suk dochodzi do rozregulowania gospodarki hormonalnej, co może wywołać m. in. ropomacicze. Zwiększa się też ryzyko zachorowania na nowotwory hormonozależne. Dlatego, po nieplanowanym kryciu, najrozsądniejszym i najbezpieczniejszym dla suki rozwiązaniem jest kastracja. Pamiętaj, że szczenną sukę również można wykastrować. Natomiast jeśli masz wątpliwości natury moralnej, to zastanów się, co jest bardziej etyczne: skazywanie szczeniąt i ich potomków na niepewny, być może tragiczny los, czy dokonanie kastracji aborcyjnej?